Naleśniki to zawsze idealny pomysł na śniadanie. Zarówno dzieci jak i dorośli bardzo za nimi przepadają, więc chętnych nigdy nie brakuje : ) Dzisiaj przedstawiam Wam nietypowe naleśniki cytrynowe, w lekko kwaśnej, mało słodkiej odsłonie. Przepis pochodzi z książki „Kuchenny Kredens”, której recenzję znajdziecie w dalszej części wpisu : )
- 2 jajka
- 4 – 5 łyżek mąki
- odrobina mleka lub śmietanki
- 2 łyżki masła
- sok wyciśnięty z 1 cytryny
- cukier puder do posypania
Białka oddzielić od żółtek i ubić na sztywną pianę. Żółtka utrzeć dokładnie z masłem i mąką, tak aby nie było grudek. W razie potrzeby rozrzedzić masę mlekiem, ale tylko na tyle, aby połączyć ją z białkami. Partiami dodawać ubite białka, delikatnie mieszając. Przełożyć łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, formując małe placuszki. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180 C przez ok. 10 minut. Wyjąć z piekarnika, skropić obficie sokiem z cytryny i oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
*Moje dwie uwagi to nie doszukałam się niestety w opisie przygotowania w jaki sposób wykorzystujemy masło, chyba o nim zapomniano ; ) Dodatkowo, podana porcja miała wystarczyć dla 4 osób, a wyszło mi zaledwie 6 małych placuszków, więc przy apetycie mojej rodziny jest to zdecydowanie za mało, aby wszyscy się najedli ; )
Pierwszy rozdział – Jak budować dom od kuchni, czyli garść porad sprzed lat, zawiera szereg porad jak zorganizować niezbędnik kuchenny, roztropnie planować zakupy i posiłki, czy jak nakryć do stołu.
Dalej przechodzimy do rozdziału drugiego, w którym znajdziemy przepisy na pyszne śniadania. Wśród nich znajdują się wspomniane wcześniej cytrynowe naleśniki, a także m.in. perduty w śmietanie, czy piwna polewka.
Rozdział trzeci na osłodę to przedwojenne desery. Wybór jest bardzo duży zaczynając od tortu hiszpańskiego, a na leguminie krakowskiej, czy mrożonym kremie z kasztanów kończąc.
Kolejny rozdział dotyczy podejmowania gości. Są to wystawne obiady i w kontekście nadchodzących Świąt myślę o podjęciu wyzwania na przygotowanie kolejnego, bardziej wymagającego przepisu. Bardzo kuszące wydaje się Kurczę pieczone po polsku, czy oryginalnie brzmiąca, nieznana mi wcześniej nazwa Sztufada : ) Wiedzieliście, że jest to pieczeń wołowa będąca synonimem dobrego mieszczańskiego obiadu? ; )
Rozdział piąty dotyczy już kuchni mniej wykwintnej, codziennej, czyli powszednich obiadów. Nie oznacza to, że przepisy są mniej smaczne lub mniej interesujące. Co powiecie na orszadę, czy kotlety ze śledzia?
Następny rozdział obejmuje przepisy na coś z niczego, czyli dania smaczne i niedrogie jak kluski saskie, zupę „nic”, czy obowiązkową pozycję dzieciństwa – racuchy : )
Ostatni rozdział zawiera przepisy z wykorzystaniem jarzyn, mamy tu więc zdrowie na talerzu nie tylko dla jaroszy.
Książkę kończy bibliografia oraz spis potraw, ułatwiający wyszukiwanie dań. Każdy przepis został opatrzony informacją o poziomie trudności dania, wielkości porcji oraz czasie przygotowania. Dodatkowo wszystkie przepisy są dopasowane do obecnie funkcjonujących miar i wag.
Poza interesującymi przepisami, książka jest również bardzo ciekawa, przez liczne i często osobiste nawiązania autorki do naszych kulinarnych tradycji. Aż chciałoby się wrócić do czasów, kiedy bardziej i spokojniej celebrowało się wspólne chwile przy stole bez obecnego teraz wiecznego zabiegania. Polecam!
Jaki jest Twój ulubiony przepis z dzieciństwa?
Konkurs trwa do 27.11.2017r.. Wysyłka nagród możliwa jest na terenie Polski.
Powodzenia!
Kochani, serdecznie dziękuję za liczny udział w konkursie : ) Wybór zwycięzców był ogromnie trudny!
Książki „Kuchenny Kredens” wędrują do:
Madzia Mała – ze względu na fakt, że przekładaniec jest bliski również memu sercu i przywołuje te same ciepłe wspomnienia
Jowita – za unikatowy przepis na miodowy sernik, którego nie miałam okazji próbować, ale zdecydowanie rozbudził moją wyobraźnię i zamierzam to zmienić ; )
Przepiśniki otrzymują:
Majka – która sprawiła, że czułam się jakbym czytała o moim dzieciństwie ; )
MilaVanila – za podanie chyba najprostszego, ale również najpyszniejszego deseru, który niezmiennie jest symbolem dzieciństwa dla wielu pokoleń
Smak dzieciństwa? To placuszki słone robione razem z mamą. Zawsze zostawiała mi kawałek ciasta żebym mogła sama wycinać różne kształty. Placuszki były z ziemniaków – pycha 🙂
Jeśli smaki dzieciństwa to tylko zupa pomidorowa! Taka babcina, na rosole z niedzieli, z dodatkiem własnoręcznie przyrządzonego przecieru z pomidorów, zabielona śmietaną, gęsta, z dodatkiem ryżu. Jedzona po szkole, na stole zakrytym ceratą, przy akompaniamencie babci. Nie bez powodu to jeden z pierwszych wyuczonych przepisów. Uśmiecham się do tych wspomnień 🙂
Jabłecznik z dużą ilością kruszonki oraz bezowej pianki to zdecydowanie smak mojego dzieciństwa. Przygotowywany był przez moją babcię za każdym razem gdy z rodzicami i bratem przyjeżdżaliśmy by ją odwiedzić. Gdy robiłam się starsza, jabłecznik zaczęłyśmy przygotowywałyśmy razem. Doskonale pamiętam pachnący jabłecznikiem cały dom, a moment po upieczeniu gdy wierzch obsypywałyśmy cukrem pudrem był bezcenny. Dzisiaj to ja przejęłam tradycję pieczenia jabłecznika. Dzięki niemu za każdym razem przypominam sobie dzieciństwo i moją kochaną babcię 🙂
Ciężko wybrać jeden ulubiony przepis bo uwielbiałam wszystko, co robiła moja babcia: rosół z ręcznie robionym makaronem, podpłomyki na piecu z masłem, krupnik, jarzynowa, zupa z suszu, pierogi, kluski szagówki (kopytka) z ciemnym sosem, o ciastach nie wspomnę… Gdybym musiała wskazać jeden to chyba wybrałabym jednak kluski na parze bo na nie najbardziej czekałam i cieszyłam się kiedy babcia je przygotowywała. Robiła ich dużo dla całej dużej rodziny, na olbrzymi garnek nakładała firankę (nie wiem czemu nie używała sita), tak że potem ta firanka odciskała się na spodzie klusek. Kluski były duże i pyszne. Najbardziej smakowały mi z jagodami. Nigdzie nie jadłam takich klusek parowanych, jak babcine, domowe…
Kogel Mogel – to pierwsze co mi przyszło na myśl. Kto by pomyślał, że ubite żółtko z cukrem było takim przysmakiem… fajne wspomnienia 🙂
Całe dzieciństwo mieszkałam na wsi w rejonach Puszczy Białowieskiej, proszę mi uwierzyć nie ma opcji aby wybrać jedną potrawę! Pamiętam jak babcia w piecu kaflowym gotowała poste gołąbki z ryżem oraz grzybami, babkę ziemniaczaną z boczkiem i szczypiorkiem, najprostsze (a zarazem najpyszniejsze) ciasto z mirabelkami, które rosły obok domu, ziemniaczki owijane w folię i pieczone na ognisku, domowe pyzy, pierogi, kompoty z czereśni… Jak piszę ten komentarz to mam łzy w oczach przypominając sobie jakie to były wspaniałe i beztroskie czasy… Teraz przypomniał mi się również kisiel-budyń z owsa, który babcia robiła tylko na wyjątkowe okazje. Miał naprawdę niepowtarzalny smak, który sądzę, że nie każdemu posmakowałby. Dlatego skoro w konkursie jest mowa o jednym daniu wybieram właśnie to danie! Na cześć mojej ukochanej babci.
Plendze !!!
Smak dzieciństwa to przepyszna drożdżówka pieczona przez moją mamę z kruszonką.Taka mięciutka,puszysta i w zależności od pory roku to z owocami albo truskawki a jesienią śliwki.Moja mama choć jest trochę już w podeszłym wieku to piecze ją do tej pory a ja wtedy wspominam te czasy i opowiadam o nich mojej córce.Sama jeszcze nie odważyłam się upiec takiej drożdżówki choć inne ciasta nawet mi wychodzą.
Bliny z jeżynami i kleksem śmietany 🙂 do tej pory mogę je jeść w każdej ilości 🙂
Zamykam oczy i przenoszę się w dzieciństwa krainy wymowne,
do mojego nosa już docierają zapachy cudowne,
Spod drzwi wydobywają się obłoki magicznej pary,
Zapachy i smaki dzieciństwa powróciły jak w niedowiary!
Zapach sernika już w Moim umyśle wariuje,
Me najgłębiej utkwione zmysły oczarowuje,
Wchodzę i pierwszy gryz od razu w ustach się rozpływa,
Smak rodzynek w serniku Babci wszystkie smutki rozmywa!
A do tego obok już stoi i tak jakby na mnie czeka,
Dzbanek z dziecinnym piwem – dłużej nie będę zwlekać,
Słodki smak soku truskawkowego z cukrem zalanych bystrzanką,
Orzeźwia i zostawia usta z magiczną białą pianką!
A po południu znów powrót do dziecięcej krainy,
Kakao słodyczą ciało zalewa i zostawia wesołe miny,
Nie tylko na mej buzi lecz także na męża twarzy,
Wiem, że ten smak dzieciństwa każdemu się marzy!
Kaczka w pomarańczach wg przepisu Babci 🙂
GRZYBY WG PRZEPISU DZIADKA JANKA to moja ulubiona potrawa z dzieciństwa.
Dziadek rozbudził moją miłość do przyrody. Nauczył gatunków drzew, krzewów. Pamiętam nasze wspólne grzybobrania. Dziadek znał miejsca, w których rosły grzyby, łatwo je znajdował i opowiadał ciekawostki. Nasze koszyki szybko zapełniały się dostojnymi borowikami i dorodnymi kurkami. Po udanych zbiorach wracaliśmy do domu i dziadek przygotowywał pyszne danie, którego smak pamiętam do dzisiejszego dnia. Uwielbiam przygotowywać grzyby według przepisu dziadka Janka, ponieważ potrawa przypomina mi cudowne dzieciństwo i wspólne grzybobrania.
Oto przepis:
Składniki: 100 g kurek, 100 g borowików, 150 ml śmietany, masło, 1 cebula, sól, pieprz.
Wykonanie:
Na patelni rozgrzać masło, dodać pokrojoną cebulę, podsmażyć. Dodać pokrojone grzyby, doprawić solą i pieprzem. Pod koniec smażenia wlać śmietanę. Podawać z pieczywem.
Kartacze obowiązkowo podsmażane ze swkareczkami mmmm aż się rozmarzyłam 🙂
Jabłka zapiekane z bezą i bakaliami 🙂 ja wołałam o nie mamę a dziś woła o nie moja córka 🙂
Do piątego roku życia z moimi rodzicami i siostrą mieszkaliśmy w domu, który należał do mojej babci. Przez pewien czas, gdy babcia odeszła na emeryturę opiekowała się mną i siostrą, gdy rodzice byli w pracy. Potrawy które nam serwowała nie należały do skomplikowanych i czasochłonnych. Opierały się głównie na kilku prostych składnikach, a wiele z przygotowanych produktów było przetwarzanych ponownie. Przykładem mogą być np. kluski śląskie (mój dziadek pochodził ze Śląska), kopytka, a nawet sernik do którego dodawała odrobinę ziemniaków! Jednak potrawa którą najbardziej zapamiętałam z dzieciństwa to czerstwy chleb zalany gorącym mlekiem, do którego babcia dodawała nam łyżkę słodkiego miodu. Czasem gdy w szafce zostanie niewielka ilość pieczywa, wracam do tego słodkiego od miodu smaku wiejskiego mleka i charakterystycznego smaku chleba.
Dla mnie jednym ze smaków dzieciństwa jest proziak. Jeden, duży, smażony na patelni, odpowiednio słony. Moja mama zawsze go ” wyczarowywała ” kiedy to z moim bratem szperaliśmy po kuchni co by tu zjeść…Na proziaka zawsze mieliśmy ochotę 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Justyna
Kuchenne Fascynacje
kuchennefascynacje@o2.pl
Mój ulubiony przepis z dzieciństwa to… przepis na życie! 🙂
Moja mama w spadku nie dała mi wiele –
lecz to, co zostało – wiedza, co się ściele
w całej mojej głowie, to cenny nabytek
– a są to porady z życia, znakomite!
Znam też sporo tricków kuchennych, zaiste,
na smaczne potrawy i na garnki czyste,
ale najcenniejsza lekcja po mej mamie
to jej o relaksie bardzo ważne zdanie.
Na relaks najlepsze są proste sposoby:
szybkie i skuteczne, sprawdzone metody!
Dlatego, gdy czuję, że nic nie chce mi się,
że chandra nadchodzi, wtedy… ROBIĘ KISIEL!
Tak, taki domowy kisielek na smutki,
z herbatą zrobiony – wystarczy malutki
kubeczek, miseczka – i dodatków kilka,
by przegonić chandrę tak jak złego wilka!
W dodatku tak zużyć można też herbaty,
których się nie lubi – powoli, na raty,
znikają w garnuszku w magicznej potrawie.
Magicznej – bo kuchnia toż to magia prawie! 🙂
KISIEL HERBACIANY
SKŁADNIKÓW nie trzeba wiele,
by wykonać ten kisielek:
1 torebka herbaty
1/2 szklanki wrzącej wody
2 szklanki mleka
2 łyżki mąki ziemniaczanej
3 łyżki cukru
1 łyżeczka cukru waniliowego
sok, owoce, dżem do dekoracji (ja użyłam brzoskwiń z puszki i dżemu malinowego)
No a teraz WYKONANIE:
wpierw herbaty zaparzanie
w tej bardzo gorącej wodzie.
Wyjdzie mocniejsza, niż co dzień!
Odlej odrobinę mleka,
niech wraz z mąką sobie czeka,
wymieszane – a dokładnie!
Resztę mleka gotuj ładnie
z cukrem, a gdy kipieć zacznie,
dodaj herbatę i bacznie
mieszaj, aż znów wrzeć zaczyna!
Bądź ostrożny, przypominam!
Gdy znów zawrze w garnku, dodaj
zawiesinę z mąki. Szkoda
jednak, by się przypaliło,
więc mieszaj, mieszaj aż miło!
Masa szybko gęstnieć zacznie,
wyłącz palnik, mieszaj bacznie!
Potem wystudź nasz kisielek,
czasu nie potrzeba wiele,
do miseczek wlej go prędko
i dekoruj: dżemem, miętką…
Ja go dżemem ozdobiłam,
na spód brzoskwinie włożyłam,
a potem z moją rodziną
jadłam, ciesząc się ich miną!
* * *
A do herbacianego kisielu
pasują – tak jak do potraw wielu –
wesołe rymy. Smutki przegnają,
no i jedzenie mi… przyprawiają!
Uciekaj, chandro! To czas na relaks!
Z kisielem nawet głód nie doskwiera! 🙂
Moja ukochana babcia pochodzi z okolic Lublina, gdzie od pokoleń uprawiano grykę na skalę masową. Pamiętam, że mieszkała w drewnianym, małym domku na skraju lasu. Właśnie moja ukochana babcia zaszczepiła we mnie miłość do gotowania pozwalając mi brać udział w przygotowywaniu wszystkich posiłków i cierpliwie tłumacząc co i jak. To kasza najczęściej była królową przygotowywanych potraw, w szczególności gryka, dziś już zapomniana i mało używana. Dziś kasza nadal często gości w mojej kuchni, a ja z kaszy potrafię nawet lody wyczarować! Uwielbiam kasze, według mnie są ósmym cudem świata, który daje nam zdrowie i siły witalne.
Książka “Kuchenny Kredens” Moniki Śmigielskiej pozwoliłaby poznać mi smaki dzieciństwa mojej babci, dlatego bardzo chciałabym ją mieć.
W moim rodzinnym domu królowały potrawy, które dostarczały energii i witamin. Oparte na sezonowych owocach i warzywach z rodzinnego sadu, warzywniaka czy z lasu. Danie, którego smak pamiętam z dzieciństwa to zdecydowanie ryż gotowany na mleku, następnie zapiekany z jabłkami lub gruszkami, mnóstwem cynamonu i … bakaliowymi dodatkami. Zapiekany w dużym, kaflowym piecu opalanym drewnem! Jego aromat …zniewala do dziś. Babcia zawsze mawiała: „Dziecko, gotowanie jest łatwe. Wystarczy chcieć i serce do kucharzenia mieć” Tradycyjny przepis babci doczekał się wielu modyfikacji i ulepszeń, a w ich wyniku powstała wersja jaglanki zapiekanej. Moja propozycja konkursowa to Jaglano-amarantusowa pokusa z gruszką i truskawką.
Danie niezwykle proste, a jakże pyszne.
Składniki :
3 szklanki mleka,
1 puszka mleczka kokosowego,
2 szklanki kaszy jaglanej,
cynamon,
kardamon,
miód z mniszka lekarskiego,
garść migdałów,
szklanka prażonego amarantusa,
orzechów włoskich,
6 gruszek,
garść lub dwie truskawek,
cukier trzcinowy,
szczypta soli dla kontrastu smakowego,
łyżka masła,
łyżka słodkiej śmietanki 30 % ,
kokos do posypania,
listki mięty,
Mleko i mleczko kokosowe łączę i zagotowuję , wrzucam jaglaną kaszę i kardamon z cynamonem.
Delikatnie słodzę miodem z mniszka , dodaję odrobinkę soli.
Gotuję do miękkości.
Na głębokiej patelni podgrzewam masło z cukrem, mieszam ciągle i gdy już prawie zaczyna tworzyć się karmel dodaję śmietankę, mieszam i układam gruszkę pokrojoną w grubsze plasterki.
Obracam, by z drugiej strony również owoce się skarmelizowały.
Migdały i orzechy siekam dość grubo i prażę je na suchej patelni.
Naczynie do zapiekania smaruję masłem, posypuję amarantusem, nakładam połowę kaszy jaglanej i 3/4 karmelizowanych gruszek. Na to przesypuję prażone migdały z orzechami. Po czym daję drugą część kaszy. Wierzch dekoruję resztą gruszek, pokrojonymi truskawkami, odrobiną siekanych orzechów i listkami mięty. Posypuję kokosem i cynamonem.
Zapiekam do momentu, aż wierzch się delikatnie zarumieni.
Przed podaniem przygotowuję mus : garść świeżej mięty, sok z limonki, troszkę miodu, odrobinę otartej skórki z limonki i 4 kiwi wkładam do blendera i gotowe!
Rodzinny stół- symbol więzi i trwałości- stracił w dzisiejszych czasach na znaczeniu. Coraz rzadziej się spotykamy i mniej ze sobą rozmawiamy. W dzieciństwie żyłam w przeświadczeniu, że niedziela jest dniem wspólnego jedzenia rodzinnych obiadów. Prawie w każdą niedzielę jeździliśmy na nie do dziadków na wieś. Ubieraliśmy się odświętnie. Wszyscy przyjeżdżali odpowiednio wcześniej. Szło się na spacer, potem był obiad, który przeciągał się cały dzień. Na stole królował rosół babci, w którym pływały oka. Tylko taki rosół babcia uważała za prawdziwy bez żadnych dopalaczy w postaci kostek rosołowych czy innych veget. Był przygotowany z kury wiejskiej, którą hodowała moja babcia koło domu. Gotował się długo rozpuszczając w cieple wszystkie swoje tajemnicze składniki i stając się nie tylko smaczną potrawą, ale też i zdrową. Teraz już wiem, że to nie magia, ale charakterystycznego smaku dawały mu warzywa: 2 marchewki, 2 pietruszki, kawałek selera korzeniowego, kawałek pora, kilka gałązek natki pietruszki i ćwiartka kapusty włoskiej. Gdy wchodziło się do domu, już od progu czuć było jego aromat. Najpyszniejszy był oczywiście z makaronem domowym. Smak rosołu zawsze będzie mi się kojarzył z radością wynikającą ze wspólnego posiłku. Dom dziadków był bezpieczny miejscem, w którym nie tylko zaspokajało się głód, ale też potrzebę bliskości, snuło się rodzinne plany i opowiadało wspaniałe historie z przeszłości. Te chwile należą do moich najpiękniejszych i najbardziej żywych wspomnień z czasów, kiedy byłam jeszcze dzieckiem.
Moim ulubionym przepisem z dzieciństwa była „ciapa z kluseczkami”!
Oczywiście nazwa była własna, bo właśnie tak razem z mamą i siostrą nazywałyśmy przepyszne kluseczki, które nam gotowała, a podawała z zasmażonymi na masełku jabłkami i wszystko dodatkowo posypane cynamonem!
Nie było to specjalnie skomplikowane danie, a nazwę wymyśliłyśmy mało wykwintną, ale smak pamiętam do dziś i bardzo często wracam do ciapy z kluseczkami, a moja siostra już sama serwuje ją często na obiad dla swojej córeczki 🙂
Najlepszy przepis z dzieciństwa? przepis na miłość! miłość mojej babci moich rodziców taka bezgraniczna i bez żadnych ale zawsze mieli dla mnie czas zawsze były smakołyki wspólne zabawy, rozmowy przy kawałku drożdżowego ciacha to właśnie najlepszy przepis na udane dzieciństwo
Mój ulubiony przepis z dzieciństwa to szarlotka wg przepisu: . Tylko ona zawsze przywołuje najpiękniejsze chwile z mojego dzieciństwa.